Drugi rozdział przed nami. Mam nadzieje, ze piosenki nie rozpraszają waszej koncentracji podczas czytania moich bazgrołów..
***
Dwa tygodnie w nowej szkole minęły jak z bicza strzelił. Przez ten czas Sakura zaprzyjaźniła się z Hinatą i za klimatyzowała się w klasie. Jeszcze większą radość sprawiało jej to, ze przez ostatni czas nie spotkała Itachiego, który za pewne by jej dokuczał. Ten gbur znał jej tajemnice, a to nie pozwalało jej w jakikolwiek sposób go obrazić, bo zaraz na pewno by rozgadał. Pozostało jej czekać i modlić się, aby nie było go przez jeszcze dłużysz czas.
-Witaj Hinata! - przywitała się z przyjaciółką, która stała w progu jej mieszkania. Hyuuga, codziennie po nią przychodziła. Parę dni po rozpoczęciu przez Haruno nauki w liceum V Hokage okazało się, ze mieszkają niedaleko siebie, a co za tym idzie, jako, ze są w tej samej klasie umówiły się, że młoda Hyuuga będzie po nią wpadać.
Podczas długiej przerwy wyciągnęła z torby starannie zawinięte pudełko z drugim śniadaniem składającym się z ryżu, warzyw i kiełbasek. Potrafiła gotować. Po śmierci mamy musiała zająć się i nauką i obowiązkami domowymi. Pranie, gotowanie, sprzątanie to wszystko było na jej głowie, a ojciec zarabiał pieniądze. Taki był podział obowiązków, ale teraz jest inaczej. Sakura sama musi o siebie zadbać, a przez ostatni czas nie dała rady znaleźć godnej pracy. Coraz bardziej ją to stresowało. Jeżeli nie znajdzie sobie roboty, może się pożegnać z wynajętym mieszkaniem i wyląduje na ulicy, a tego najmniej pragnie.
Z zamyślenia wyrwał ją najbardziej znienawidzony głos. W jednej chwili wszystko co tworzyła w głowie rozsypało się jak domek z kart i powróciła pustka.
- Widzę, ze umiesz gotować! -Zignorowała jego słowa, ale kiedy do jej uszu doszło mlaskanie, była pewna, ze podpieprzył jej trochę śniadania.
- Zostaw moje żarcie! - przygarnęła do siebie pudełeczko starając się ukryć je przed wścibstwem Uchihy, który wykorzystał jej ślepotę i pod walił jeszcze jeden kawałek kiełbaski.
- Trochę za mało soli! - stwierdził, za co dostał zeszytem po głowie.
- Jak Ci nie smakuje to nie ruszaj!
- Nie powiedziałem, że mi nie smakuje, ale jeżeli wydam opinie o Twoim kucharskim talencie to następny raz zrobisz jeszcze smaczniejsze danie, które także ocenie!
- Chyba sobie kpisz! Nie będę Ci gotować! - warknęła oburzona i schowała pudełko wiedząc, ze w tym miejscu pewna osoba nie pozwoli jej zjeść.
- Czyżby? - ten ton sprawił, że przeszły jej ciarki po plecach. - Czyli mogę powiedzieć wszystkim o Twojej.. - nie zdążył dokończyć, bo zatkała mu usta dłonią.
- Nawet się nie waż! - zasyczała i mimowolnie zaczęła badać twarz chłopaka dłońmi. Gładka cera, męskie rysy, kształtne usta i prosty nos, w jej głowie zaczął się tworzyć obraz twarzy Uchihy, ale słysząc jego chichot natychmiast się powstrzymała i schowała dłonie pod ławkę. - Sorry! - jej skrępowanie dało się zauważyć, bo dorodnych rumieńcach na twarzy. Była zła, że poddała się przyzwyczajeniom. Z cichą nadzieją, ze nikt tego nie zauważył, czekała co powie Uchiha.
- Może chcesz wyobrazić sobie mnie całego? - zapytał nachylając się nad nią, by tylko ona mogła usłyszeć jego słowa.Przyjemny oddech chłopaka drażnił jej policzek, a usta niemal stykały się z płatkiem jej ucha.
-Jesteś bezczelny! - krzyknęła na głos, a wszystkie oczy w sali zwróciły się w jej kierunku. Nie obchodziło ją co powiedzą, wyciągnęła z torby obento i rzuciła nim w Uchihe. - Masz! Udław się! - warknęła i odliczając kroki wyszła z sali.
Chwile później dogoniła ją Hinata i z pytającym wzrokiem obserwowała przyjaciółkę, czekając na wytłumaczenie zaistniałej sytuacji.. Jednak kiedy Hyuuga nie usłyszała odpowiedzi na swoje nieme pytania, zabrała głos.
- Co to było?
- Wkurzył mnie! - szybko odparła dalej pobudzona różowowłosa cały czas zaciskając pięści. - Ten cholerny dupek jest tak irytujący, że najchętniej bym go udusiła! - nie hamując gniewu wykrzyczała to co miała na myśli. Nie spodziewała się, ze jej zacną wypowiedź usłyszy najbardziej znienawidzony przez nią nauczyciel - Jiraya. Ten facet jest nauczycielem biologi, ale jego zajęcia to bardziej spotkania erotyczne, niż normalne prowadzenie lekcji.
- Panna Haruno! - usłyszała nagle jeszcze bardziej znienawidzony głos od Uchihy, jednak przy senseiu musiała zachowywać się z szacunkiem, nie zamierzała wylecieć z tej szkoły za naganne zachowanie. Usłyszała jego kroki, które ustały tuż przy niej, a jego palący wzrok wypalał w jej ciele dziurę. - Widzę, ze zasób Pani słownictwa jest bardzo interesujący! Po lekcjach proszę przyjść do mojej sali! - odparł, a serce zawitało do jej gardła.
- Hinata. Ja nie chce do niego iść! - powiedziała błagalnie, słysząc oddalające się kroki nauczyciela. To ostatnia rzecz, którą chciała zrobić.. iść wprost do rąk napalonego samca, który nie mówi o niczym innym niż o sexie. Na lekcjach potrafi podejść i ponieść spódniczkę którejś z dziewczyn do góry, lub za kare dać parę klapsów, bądź chwycić za piersi. Niektórym dziewczynom to nie przeszkadza. Z tego co mówiła Hinata, Jiraya jest bardzo przystojny i popularny wśród dziewcząt, a jego zboczony charakter pozwala im za małe spotkanie w kanciapie zdobyć pozytywne oceny.
Nie udało jej się wywinąć od tego spotkania, a tak bardzo nie chciała być sam na sam z tym perwersyjnym nauczycielem. On był szczytem wszystkiego. Aż zadziwiające, że dyrektorka go nie wywaliła na zbity pysk za wykorzystywanie uczennic. Weszła do klasy 114 na samym końcu korytarza, wiadomo dlaczego został umieszczony w tak odległym miejscu.
- Witaj Panno Haruno! - usłyszała na wstępie. Nie znała tej klasy, ponieważ nie była opisana w planie, ale słysząc głos nauczyciela mogła ocenić gdzie znajduje się biurko, przy którym za pewne siedzi. - Czy pomóc Ci usiąść na miejscu? - zapytał, a dziewczyna pokręciła głową i nie czekając dłużej zasiadła na pierwszej lepszej ławce. - Pani słownictwo jest..! - zaczął, ale Haruno mu przerwała.
- Czy "dupek" to jest jakieś niewybaczalne przekleństwo, to nawet nie zalicza się do tej kategorii! - odparła pewnie.
- Zamilcz. W tej klasie ja mówię, a Ty słuchasz! - jego głos stał się niczym z horroru. - Twoją kara będą trzy pytania.
-Nie będę grała w żadną Pańską grę! - odparła hardo, ale coraz bardziej opuszczała ją pewność siebie.
- Pytanie numer jeden. Wyobrażałaś sobie kiedyś jak wyglądasz? - mówiąc to jego głos stał się lekko zachrypnięty, a odgłos jego kroków coraz bardziej przybliżał się do dziewczyny.
- O co Panu chodzi? - zapytała nie do końca rozumiejąc sens słów nauczyciela.
- Czy wiesz jaka jesteś sexowna? - na jej policzkach pojawiły się wypieki oznaczające, zę trochę się wkurzyła. Ten nauczyciel na prawdę jest dziwny i zboczony. - Masz duże piersi, płaski brzuch, zgrabne nogi.. - wymieniał coraz bardziej się zachwycając jej osobą, a co za tym idzie będąc coraz bliżej niej, aż do momentu, kiedy położył na jej ramionach swoje ręce.W jednym momencie przypomniała jej się seria obrazów z przed trzech miesięcy. Sapanie, zapach i ból, te trzy wizje cały czas krążyły w jej umyśle i sprawiały, że cała zaczęła drżeć z strachu. Nie chciała tego, pragnęła być jak każda inna nastolatka. Gdyby wtedy na pięć minut odzyskała wzrok udałoby jej się jakoś wydostać, ale Bóg nie chciał jej wypuścić z uwięzi. Teraz jest swoim własnym katem. Cały czas będzie się zadręczać, cały czas będzie miała koszmary i cały czas będzie się bać mężczyzn. - Odpowiedz! - usłyszała jego głos tuż za sobą Szybkim ruchem je zepchnęła i gwałtownie podniosła się z krzesła cofając się o kilka kroków.
- Zostaw mnie! - poprosiła cicho kuląc się w sobie. - Zostaw! - krzyknęła i skierowała się tam gdzie zamierzała zastać drzwi. Zamiast tam dotrzeć przewróciła się o leżącego na ziemi fantoma. Jej ciało sparaliżował ból rozchodzący się pulsującymi falami od nogi, aż po szyje.
- Nic ci nie jest? - zatroskany głos nauczyciela, który szybko pojawił się przy niej zbił ją z tropu. Raz przypomina seryjnego gwałciciela, a za drugim razem opiekuńczego "tatusia", który martwi się o swoją córeczkę.
- Nie! - powiedziała i z wielkim bólem podciągnęła się z ziemi stajać na równe nogi. - Ja już pójdę! - nie czekając na jego odpowiedź wybiegła z klasy. Kuśtykając dotarła na dziedziniec. Wszyscy już skończyli lekcje, więc w spokoju mogła posiedzieć i pomyśleć. Ból kostki trochę ustąpił, ale nieprzyjemne uczucie wykorzystania nie minęło. Musi poprosić dyrektorkę o zmianę nauczyciela, jednak będzie musiała podać powód, a nie chce, by cała szkoła dowiedziała się do czego doszło. Właściwie to do niczego nie doszło, ale plotkarze w tej budzie na pewno wymyślą godną podziwu historie o Ślepej Księżniczce i Niewyżytym Maniaku Kobiecych Krągłości. Przyjmie się jako powieść dramatyczna i będzie rozpowszechniona na całym świecie, wyjdzie także w wersji audio, dla "Ślepaków" i w wersji językiem migowym dla "Głuchych".
-Co tutaj robisz? - usłyszała głos Itachiego, którego teraz najmniej chciała spotkać.
- Ej to ta co Ci przywaliła! - następny głos, za pewne Deidara. - Widzisz Hidan to ta laska! - zachwycał się nią niczym byłaby jointem, którego tak pragnie zapalić.
- Niezła dupa! - krótki komentarz. - Masz kogoś? - to pytanie oczywiście było skierowane do różowowłosej, która absolutnie nie zamierzała zadawać się z kolegami jej utrapienia. Szybko wstała, za szybko, bo ponownie po jej ciele rozległ się ból, który tym razem nie zamierzał ustąpić.
- Ej..Ślepaku! Nic Ci nie jest? - usłyszała, a jej umysł opanowała dzika ochota by zrobić krzywdę Itachiemu.
- Nie nazywaj mnie tak idioto! - krzyknęła ignorując ból, który po chwili powrócił z z zdwojoną siła. Opadła na ławkę wymawiając pod nosem wiązankę różnorakich przekleństw.
- Widzę, że jest zadziorna!
- Masz jakiś problem? Odwalcie się ode mnie! - krzyknęła rozeźlona próbując wstać, w wyniku czego upadła na kolana.
- Aż klęka przed nami! - obydwoje zaśmiali się na to stwierdzenie.
- Zamknąć się! - głos Uchihy przeszył otoczenie. - Idzie beze mnie! - powiedział i podszedł do dziewczyny podnosząc ją za ramię. Mamrocząc pod nosem odeszli i zostawili Itachiego samego z Sakurą.
- Idź sobie! - powiedziała łamiącym się głosem, z trudem powstrzymując łzy. Tak bardzo chciała się znaleźć przy mamie, ale ona opuściła ją przedwcześnie. takk bardzo pragnęła by ją przytuliła, by ja pocieszyła, ale nie zrobi już tego. Ostatnie co jej zostało to wspomnienia i medalion, który odziedziczała po niej.
- Przecież widzę, ze coś Ci jest! - odparł i nie zważając na jej protesty wziął ją na ręce. - Skręciłaś kostkę?
- Puść mnie! - powiedziała, a po jej policzkach spłynęły łzy! - Puść! - powtórzyła cicho.
- Nie maż się tylko gadaj co się stało - powiedział gdzieś ją niosąc. Była przerażona, nie chciała nigdzie z nim iść, ale była zbyt słaba by wydostać się z jego uścisku. Nic nie odpowiedziała w ciszy pozwoliła posadzić się na siedzeniu w jego samochodzie. Opuściła głowę pozwalając łzom spływać po policzkach. - Zamoczysz mi tapicerkę! - poczuła jego dłoń ścierającą słone krople, szybko odtrąciła ją i odsunęła się najdalej jak tylko mogła.
- Wypuść mnie! - poprosiła niemo, ale zamiast jego głosu, do jej uszu dotarł warkot silnika. - Gdzie mnie wieziesz? - zapytała coraz bardziej przerażona.
- Wiozę Cię do domu, chyba, ze chcesz iść pieszo.- powiedział prosto z mostu. Nie odzywała się więcej, on także milczał, ale, kiedy dotarł na miejsce, była już spokojniejsza.
- Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? - zapytała zaciekawiona.
- Widzę, że już Ci lepiej! Co się stało? - zapytał ignorując jej pytanie.
- Jakby Cię to obchodziło! - skwitowała krótko i wyszła z samochodu,a za nią mężczyzna. -Nie interesuj się mną!
- Wiem o Tobie dużo, Sakuro! - była pewna, ze nie mówiła mu swojego imienia, ale taką informacje można dostać wszędzie, tylko po co on się nią tak interesuje?
- Nic o mnie nie wiesz! - szepnęła i za pomocą laski doszła do domu.
- Nie zapomnij obento dla mnie! - krzyknął prze uchylone okno i odjechał zanim wianuszek bluźnierstw dotarł do jego uszu.
***
Krotko, ale jest... Początek bloga, a mnie już szczerze wena opuściła..xD He he...Mam wenę na późniejsze rozdziały, a jak napisałam w pierwszej notce nie chce za szybko rozkręcać akcji, więc z wykazaniem się muszę trochę poczekać..xd
czwartek, 22 sierpnia 2013
czwartek, 15 sierpnia 2013
Rozdział I
Pierwszy post na tym blogu oznacza, ze zaczynam nową historie. Pomysł przyszedł mi sam z siebie, a mianowicie - przyśnił mi się...^^ Obym miała weno twórcze sny podczas pisania opowiadania, ale na razie skończę się z wami witać i zacznę robić coś pożytecznego.
***
Podróż z Ameryki do Japonii ciągnęła się jej niemiłosiernie. Nie dość, ze w pośpiechu opuściła swoich rodziców to jeszcze miała niemiłe spotkanie z celnikami na lotnisku. Okazało się jednak, ze czujnik był popsuty i wyczytał błędne dane, a co za tym idzie dziewczyna o mało co nie spóźniła się na swój lot.
Będąc na lotnisku w Okinawie czekała ją jeszcze jazda pociągiem do Tokio. Tam własnie zamierzała zacząć nowe życie i zapomnieć o ranach z dzieciństwa. Pragnęła zapomnieć jak traktowano ją w jej dawnym mieście z powodu jej kalectwa i nieprzyjemnej sytuacji z jej ojcem. Sakura Haruno siedemnastoletnia dziewczyna, która od piątego roku życia jest niewidoma. Z jednej strony przekleństwo, jednak przez lata nauczyła się z tym żyć. Wraz z utratą wzroku wyostrzyły jej się inne zmysły. Potrafiła wyczuć dostawę świeżego pieczywa dwie ulice dalej, była w stanie usłyszeć muchę bzyczącą w drugim pokoju, a także całym swoim ciałem wyczuć wzrok drugiego człowieka na sobie. Kalectwo nauczyło ją nowego sposobu życia, do, którego musiała się przystosować.
Wchodząc do budynku szkoły czuła na sobie spojrzenia, jednak tuż przy wejściu ktoś chwycił ją za dłoń i delikatnie pociągnął. Ręka owego osobnika była wątła i mała, dlatego od razu domyśliła się, ze to Shizune wysłana przez dyrektorkę.
- Stopień! - po chwili wraz z kobietą znalazły się w pokoju dyrektorki - Tsunade. Jej "dostawca" posadził ją na krześle i szepnął, żeby poczekała. W pokoju zadźwięczał cisza, dało się słyszeć jedynie krople deszczu za oknem.
- Witaj Sakuro! - wraz z trzaskiem drzwi rozległ się wyniosły głos dyrektora tego liceum. Krzesło poruszyło się, a po chwili dało się usłyszeć skrzypnięcie. Sakura zawiesiła pusty wzrok ukryty pod przeciwsłonecznymi okularami w miejscu gdzie wydobył się dźwięk.
- Dzień dobry Pani Tsunade! - odparła. Poczuła zapach drogich perfum kobiety i jedwabiu do włosów, którym za pewne się spryskała.
- Sakuro. Napisałaś w podaniu, ze nie chcesz by ktokolwiek się dowiedział o Twojej ślepocie. Nie będę pytać dlaczego, ale domyślam się jaki jest powód. W związku z tym przedyskutowałam to z Shizune i stwierdziłyśmy, że utrzymamy to w sekrecie, Poinformujemy o tym tylko nauczycieli, z którymi będziesz mieć lekcje, jednakże w klasie i na przerwach będziesz musiała sobie radzić sama. Przygotowałam dla Ciebie również książki pisane alfabetem Braille'a które znajdują się już w Twojej szafce. - odparła kobieta. Dziewczyna słyszała jak ciężko oddycha po tym jak dostała słowotoku, a w pokoju obok sekretarka przybija pieczątki i zszywa papiery.
- Dziękuje bardzo! - Tsunade wymieniła się z nią jeszcze informacjami na temat jej ławki, szafki i innych podobnych rzeczy. Zawsze liczyła wszystko w krokach i tak będzie teraz. Dostała plan szkoły napisany Brallem, gdzie wszędzie ilość kroków jest zapisana.
- Sala 204! - mówiła do siebie macając jedną z kartek, ale po chwili stwierdziła, ze się zgubiła. Nie wiedząc gdzie jest musiała zapytać kogoś o drogę, jednak cisza na korytarzu utwierdzała ją w tym, że jest sama. - Cholera! - warknęła i z nerwów rzuciła papier na ziemie. Kiedy w miarę się uspokoiła kucnęła i ręką zaczęła szukać przedmiotu. Przestraszyła się, kiedy zamiast cienkiej broszurki pod palcami poczuła coś twardego i sztywnego. Szybko podniosła się na równe nogi, za szybko. bo uderzyła głową w pochylającą się nad nią osobę.
- Odbiło Ci!? - w jej uszach zadźwięczął męski głos. Była zdziwiona, że nie usłyszała jak ktoś nadchodzi.
- Sorry! - angielski dalej był jej nawykiem, a przerzucenie się w pełni na japoński sprawiało jej lekki problem. Do Ameryki przeprowadziła się w wieku dwunatsu lat. Jej ojciec została tam przeniesiony wraz z firmą , w której pracował.
- To jest Twoje! - powiedział mężczyzna i zapewne wyciągnął dłoń, by podać jej plan szkoły. Wyciągnęła swoją przed siebie, a kartka papieru wylądowała w jej uścisku. - Następnym razem uważaj ślepaku! - była przyzwyczajona to tego typu wyzwisk, ale on przecież nie wie, ze na prawdę jest niewidoma. Uśmiechnęła się krzywo i czekała, aż odejdzie. Jednak on stał dalej. Słyszała tylko jego cichy oddech i miarowy rytm bicia jego serca. - Zgubiłaś się? - zapytał nagle. Różowowłosa dziewczyna kiwnęła głową na co usłyszała westchniecie. - Która klasa? - kolejne pytanie. Jego głos był na prawdę ciepły, ale z odrobiną znudzenia i ironii.
- 1b mam zajęcia w sali 204. Mógłbyś mnie zaprowadzić, albo bynajmniej powiedzieć, gdzie się teraz znajdujemy?
- Masz tabliczkę przed sobą! - zimny pot oblał ją od głowy w dół i wywołał ciarki przechodzące po plecach. Panicznie myślała co wymyślić, jednak nic nie przychodziło jej do głowy poza jednym - ucieczka. Nie czekając dłużej zaczęła biec przed siebie. - Ej - gdzie się wybierasz! - słyszała jego krzyki, ale kiedy poczuła rześkie powietrze na policzkach zrozumiała, że wybiegła na dziedziniec. Usiadła na jednej z wielu ławek, na którą bez problemu trafiła dzięki mapie i zaczęła myśleć.
- Wagarowiczka! - usłyszała nagle, ale nie zmierzała tym razem uciekać. Chciała, żeby ktoś zaprowadził ja do sali 204, aby mogła w spokoju poznać swoich rówieśników i w końcu się czegoś nauczyć. - Z której klasy jesteś? Imię i nazwisko! - donośny głos nauczyciela rozległ się po otoczeniu.
W końcu z 20 minutowym spóźnieniem dotarła do sali 204. Jakie było jej wielkie zdziwienie, kiedy zamiast ciszy lub szeptów usłyszała totalny harmider. Wszyscy krzyczeli, śmiali się, dało się również słyszeć piski dziewczyn. W jednej chwili chciała zatkać uszy, ale krzyk nauczyciela, który ja przyprowadził zapanował nad towarzystwem.
- Spokój! Gdzie jest Kakashi?- zapytał, a po klasie przeszły ciche pomruki. - Niech ja go tylko znajdę! - stojąc w progu przez kilka sekund postanowiła wejść do klasy. Liczyła kroki, tak, a by nikt tego nie zauważył.
- Jesteś nowa? - nagle przed nią pojawił się jakiś gości i pomylił ja w liczeniu. Czy wszystko tego dnia musi nie iść po jej myśli? Zdruzgotana wyminęła mężczyznę i w końcu zasiadła w swojej ławce. Teraz mogą ją oblegać.
- Nazywam się Hinata Hyuga! - usłyszała tuż obok siebie nieśmiały głosik dziewczyny, która się lekko speszyła, kiedy niewidoma przeniosła na nią swój wzrok.
- Sakura Haruno! - uśmiechnęła się i zaczęła rozmawiać z dziewczyną, która na prawdę była dobra rozmówczynią. Gadałyby dalej gdyby nie trzask drzwiami, pięć kroków i uderzenie czegoś ciężkiego o stół.
- Witajcie dzieciaki. Dzisiaj jak zwykle zaczynamy lekcje od... A to kto? - wiedziała, że zwrócił się do niej, bo poczuła 34 spojrzenia na sobie. - Młoda damo. Podejdź na środek i przedstaw się nam wszystkim! Pomóc Ci? - zapytał. Czyli był poinformowany o jej kalectwie, ale Sakura tylko pokręciła głową i sama ruszyła w wyznaczone miejsce.
Po serii pytań ze strony rówieśników rozpoczęła się przerwa. Na każdej innej lekcji i przerwie, była wręcz oblegana przez wszystkich. Musiała odpowiadać na ich pytania, ale cały czas czuła obecność Hinaty przy sobie. Na prawdę bardzo fajna dziewczyną. Czasami miała ochotę dotknąć jej twarzy i poprzez dotyk wyobrazić sobie jak ona wygląda, jednak jej tajemnica przed światem w tej szkole zabraniała jej tego. Musiała powstrzymywać swoje chęci i opanować swoje myśli. Musiała nauczyć się żyć na nowo po tym co stało się w Ameryce. Przez to opuściła rodzinę. Nie chodzi o szkole, chodzi o coś znaczniej brutalniejszego. Trzy miesiące temu została brutalnie zgwałcona przez swojego ojca, który po ostrej libacji z znajomymi postanowił się nią zabawić. Nie widziała go, ale cały czas czuła jego dotyk, słyszała jego sapanie i zapach jego perfum. Cały czas czuje w sobie jego palce, czuje jego pocałunki i smak śliny. Własny ojciec, nigdy nie pomyślałaby, ze własny ojciec uczyni jej taką krzywdę. Z zamyślenia wyrwało ją zderzenie z kimś na korytarzu. Szybko poprawiła spadające okulary i udała, ze patrzy na osobnika.
- Ponownie na mnie wpadasz! - usłyszała i przypomniał jej się gościu z rana. Chciała go wyminąć, ale poczuła jego dłoń na nadgarstku. Tym bardziej chciała się wyrwać. Nienawidzi mężczyzn, każdy ich dotyk pali ją i zapala czerwoną lampkę w głowie - uciekaj.- Spokojnie! Nic Ci nie zrobię! - jego głos w miarę ją uspokoił, ale nie przestawała być czujna.
- Czego chcesz? - zapytała poprawiając bluzę.
- Zastanawiam się dlaczego uciekłaś!
- Śpieszyłam się! - szybko znalazła wymówkę.
- Nie sądzę! - ten gościu grał jej już na nerwach. - Twoja twarz wyrażała co innego.
- Itachi! - gdzieś z dala dało się usłyszeć krzyki mężczyzny i szybkie kroki, najwidoczniej biegł. - Kisame powiedział, ze za godzinę zaczynamy!
- Deidara musisz zawsze mi przerywać? - zapytał z wyrzutem. Ten jakby go zignorował i spojrzał na różowowłosą.
- Dlaczego nosisz okulary w taką pogodę? - usłyszała i poczuła jak jej je ściąga. Przerażona zacisnęła oczy i spróbowała wyrwać mu przedmiot, jednak straciła go z zasięgu i pozostało jej tylko czekać, aż sam je zwróci. - Jesteś wampirem? - zapytał.
- Nie. Oddaj mi je! - warknęła spuszczając głowę. - Słyszysz! Oddaj!
- Są, aż takie ważne? Nie są jakiejś znanej marki, więc nie wiem dlaczego się tak o nie pieklisz! - wkurzona na maksa zamachnęła się i uderzyła przed siebie, jakie było jej zdziwienie, kiedy pod pięścią poczuła twardą kość policzkową jednego z mężczyzn.
- Powiedziałam! Oddawaj! - warknęła i wystawiła dłoń przed siebie. Zamiast tego usłyszała niepohamowany śmiech i ciche przekleństwa.
- Ale Ci dojebała, Stary! Aż się wywróciłeś! - kolejna salwa śmiechu rozległa się po korytarzu.
- Widzieliście! Ta nowa uderzyła Itachiego! - usłyszała jakieś szepty wokół. Widocznie gapie już zdążyli nadejść. A chciała pozostać w cieniu i się nie wyróżniać.
- Pożałujesz tego! - usłyszała wkurzony głos zapewne Itachiego, którego znokautowała. - A okularki sobie zatrzymam! Jak je chcesz to przyjdź na dach! - ostatnie zdanie szepnął jej na ucho i odszedł wraz z Deidarą.
- Sakura! - usłyszała zatroskany głos Hinaty, która zawiesiła jej się na ramieniu delikatnie tuląc. - Nic Ci nie jest? Ten okropny Uchiha nic Ci nie zrobił? - zadawała multum pytań, a Haruno była tak wściekła, ze nie była wstanie nic powiedzieć.
- Zaprowadź mnie na dach! - poprosiła. Z tego co wyczytała z planu szkoły dyrektorka nie zaznaczyła jej wejścia na dach.
- Ale tam nie wolno! -to teraz wie, dlaczego nie zaznaczyła jej tego punktu.
- Zaprowadź mnie tam tylko ,a potem sobie możesz pójść. Nie będę Cię narażać! - odparła i zacisnęła pieści.
Po piętnastu minutach doszła na schody prowadzące na dach. Hinata chciała iść z nią, ale odprawiła ją z kwitkiem i sama wspięła się po stopniach, aby z rozmachem otworzyć drzwi.
- Uchiha! - krzyknęła robiąc kilka kroków do przodu.
- A więc znasz już moje nazwisko! Jak uroczo! - usłyszała, że drzwi za nią zatrzaskują się, a zamek zazgrzytał. - Jednak ja wciąż nie znam Twojego! - cały czas miała spuszczoną głowę. Ślepotę dało się zauważyć. Oczy są blade i nieobecne, a źrenice nie reagują na światło, będąc cały czas w takiej samej pozycji.
- Oddaj mi okulary! - warknęła całkowicie ignorując jego wypowiedz. Po głosie mogła stwierdzić, gdzie się znajduje. liczbę kroków, wysokość na której stoi, ale na razie nie chciała do niego podchodzić.
- Podejdź do mnie! - zrobił trzy kroki w prawo, więc tam się skierowała, ale nie przewidziała, że się do niej zbliży. - Cały czas zastanawiałem się po co Ci okulary, ale teraz wiem. Jesteś ślepa! - odparł bez żadnych ceregieli.
-Nie jestem! - była przerażona, ze ktoś odkrył jej tajemnice. Nie chciała by ktokolwiek jej współczuł i litował się nad nią, chciała zaznać prawdziwego licealnego życia.
- Ile palców pokazuje? - to teraz ją miał. Potrafiła dostrzec oczami umysłu gdzie się znajduje, ale takiej zagadki nie była w stanie rozgryźć. - A więc mam racje!
- Dobrze Ci z tym? Teraz będziesz mnie nękał. Proszę bardzo. Mam to gdzieś! - wykrzyczała na głos i rzuciła się biegiem w jedną ze stron.
- Uważaj! - gdyby nie jego szybka interwencja wypadła by przez barierkę i roztrzaskała się na brukowanym dziedzińcu. Wylądowała razem z nim na ziemi, opierała się o jego tors i czuła przyjemny oddech na karku. Z tej chwili wyrwał ją obraz z przed kilku miesięcy. Szybko się wyrwała z jego uścisku i cofnęła o parę kroków, opadając na kolana.W tej chwili nie miała pojęcia jak się zachować. Z jednej strony jest dla niej chamski, a z drugiej ja ratuje, jednak w takiej sytuacji każdy by tak postąpił, więc nie zamierzała mu dziękować.
- Nawet nie podziękujesz? - poczuła się jakby czytał jej w myślach. Rozumie, że oczy są zwierciadłem duszy, ale nie jej.
- Mam Cię gdzieś! Oddaj mi tylko okulary!
- Oj nie ładnie. Co by się stało, gdyby cała szkoła dowiedziała się o Twoim małym sekreciku? - jego głos był tak bardzo przesiąknięty ironia, że, aż oczami widziała jego zwyrodniały uśmieszek. Pierwszy dzień szkoły i już ma takie problemy, a chciała, żyć w spokoju.
- Dziękuje! - warknęła przez zaciśnięte zęby. - Pasuje?
- Nie do końca. - już się bała jaki ma jeszcze w zanadrzu pomysł, ale to co usłyszała zbiło ją z tropu. - Jeżeli znajdziesz drzwi to dam Ci klucz, a jeśli je otworzysz nic nikomu nie powiem! - w umyśle zastanawiała się, czy to nie jest jakaś gra, ale chciała się stąd jak najszybciej wydostać, więc nie czekając dłużej wstała na równe nogi. Wyobraziła sobie jak może wyglądać to miejsce, odliczyła kroki od Itachiego, który za pewne siedział pod barierką.
- 7! - powiedziała i odwróciła się o 180 stopni idąc parę kroków do przodu i natrafiając na betonową ścianę. Szła wzdłuż niej i po chwili trafiła na drzwi, które oczywiście były zamknięte.- Po co to było?
- Chciałem sprawdzić, czy na prawdę jesteś ślepakiem, ale chyba tak! - nie podobało jej się, że mówił na nią "ślepak", ale bynajmniej się nad nią nie litował.
Będąc już daleko za murami szkoły wyciągnęła białą laskę i zaczęła nią badać teren. Idąc do przodu po piętnastu minutach drogi natrafiła na przystanek. Z głośnika wydobył się numer jej autobusu, więc w spokoju czekała na pojazd. Kiedy dotarła do małej stancji, którą wynajęła elektryczny zegar uprzedził ja, że jest już 16:30, czyli pora na przesłuchanie radia w poszukiwaniu odpowiedniej pracy.
- Cholera! Znowu nic! - przeklinała idąc do kuchni. Po drodze przewróciła się o mały stołek stojący na środku, od razu ustawiła go w miejscu, gdzie według niej powinien stać. Kładąc różne rzeczy, również zapamiętywała ich pozycje. Dzięki temu było jej łatwiej się poruszać i nie ryzykować siniakami. Zaparzyła sobie herbatę i usiadła na łóżku opierając się plecami o ścianę. Zastanawiała się, czy Itachi nic nikomu nie powie. Nie chciała by ktokolwiek wiedział, a już pierwszego dnia jej tajemnica się wydała. Czym zawiniła komukolwiek, zę coś takiego ja spotyka? Z rożnymi myślami zasnęła, ale ta noc nie miała należeć do najlepszych - koszmary.
***
Dotrwaliśmy do końca tego przecudownego opowiadania, którego wena złapała mnie podczas snu. Ah..jak pięknie. Nie wiem, czy wam się spodoba, nie wiem czy go polubicie, nie wiem, czy go w ogóle znajdziecie w tysiącach innych blogów o ItaSaku, ale mi się podoba i jestem zadowolona ze swojego dzieła. Chociaż, mogłabym dać więcej romantycznych momentów, ale z drugiej strony - to dopiero początek i nie zamierzam tego przesładzać tak na wstępie..Xd
***
Podróż z Ameryki do Japonii ciągnęła się jej niemiłosiernie. Nie dość, ze w pośpiechu opuściła swoich rodziców to jeszcze miała niemiłe spotkanie z celnikami na lotnisku. Okazało się jednak, ze czujnik był popsuty i wyczytał błędne dane, a co za tym idzie dziewczyna o mało co nie spóźniła się na swój lot.
Będąc na lotnisku w Okinawie czekała ją jeszcze jazda pociągiem do Tokio. Tam własnie zamierzała zacząć nowe życie i zapomnieć o ranach z dzieciństwa. Pragnęła zapomnieć jak traktowano ją w jej dawnym mieście z powodu jej kalectwa i nieprzyjemnej sytuacji z jej ojcem. Sakura Haruno siedemnastoletnia dziewczyna, która od piątego roku życia jest niewidoma. Z jednej strony przekleństwo, jednak przez lata nauczyła się z tym żyć. Wraz z utratą wzroku wyostrzyły jej się inne zmysły. Potrafiła wyczuć dostawę świeżego pieczywa dwie ulice dalej, była w stanie usłyszeć muchę bzyczącą w drugim pokoju, a także całym swoim ciałem wyczuć wzrok drugiego człowieka na sobie. Kalectwo nauczyło ją nowego sposobu życia, do, którego musiała się przystosować.
Wchodząc do budynku szkoły czuła na sobie spojrzenia, jednak tuż przy wejściu ktoś chwycił ją za dłoń i delikatnie pociągnął. Ręka owego osobnika była wątła i mała, dlatego od razu domyśliła się, ze to Shizune wysłana przez dyrektorkę.
- Stopień! - po chwili wraz z kobietą znalazły się w pokoju dyrektorki - Tsunade. Jej "dostawca" posadził ją na krześle i szepnął, żeby poczekała. W pokoju zadźwięczał cisza, dało się słyszeć jedynie krople deszczu za oknem.
- Witaj Sakuro! - wraz z trzaskiem drzwi rozległ się wyniosły głos dyrektora tego liceum. Krzesło poruszyło się, a po chwili dało się usłyszeć skrzypnięcie. Sakura zawiesiła pusty wzrok ukryty pod przeciwsłonecznymi okularami w miejscu gdzie wydobył się dźwięk.
- Dzień dobry Pani Tsunade! - odparła. Poczuła zapach drogich perfum kobiety i jedwabiu do włosów, którym za pewne się spryskała.
- Sakuro. Napisałaś w podaniu, ze nie chcesz by ktokolwiek się dowiedział o Twojej ślepocie. Nie będę pytać dlaczego, ale domyślam się jaki jest powód. W związku z tym przedyskutowałam to z Shizune i stwierdziłyśmy, że utrzymamy to w sekrecie, Poinformujemy o tym tylko nauczycieli, z którymi będziesz mieć lekcje, jednakże w klasie i na przerwach będziesz musiała sobie radzić sama. Przygotowałam dla Ciebie również książki pisane alfabetem Braille'a które znajdują się już w Twojej szafce. - odparła kobieta. Dziewczyna słyszała jak ciężko oddycha po tym jak dostała słowotoku, a w pokoju obok sekretarka przybija pieczątki i zszywa papiery.
- Dziękuje bardzo! - Tsunade wymieniła się z nią jeszcze informacjami na temat jej ławki, szafki i innych podobnych rzeczy. Zawsze liczyła wszystko w krokach i tak będzie teraz. Dostała plan szkoły napisany Brallem, gdzie wszędzie ilość kroków jest zapisana.
- Sala 204! - mówiła do siebie macając jedną z kartek, ale po chwili stwierdziła, ze się zgubiła. Nie wiedząc gdzie jest musiała zapytać kogoś o drogę, jednak cisza na korytarzu utwierdzała ją w tym, że jest sama. - Cholera! - warknęła i z nerwów rzuciła papier na ziemie. Kiedy w miarę się uspokoiła kucnęła i ręką zaczęła szukać przedmiotu. Przestraszyła się, kiedy zamiast cienkiej broszurki pod palcami poczuła coś twardego i sztywnego. Szybko podniosła się na równe nogi, za szybko. bo uderzyła głową w pochylającą się nad nią osobę.
- Odbiło Ci!? - w jej uszach zadźwięczął męski głos. Była zdziwiona, że nie usłyszała jak ktoś nadchodzi.
- Sorry! - angielski dalej był jej nawykiem, a przerzucenie się w pełni na japoński sprawiało jej lekki problem. Do Ameryki przeprowadziła się w wieku dwunatsu lat. Jej ojciec została tam przeniesiony wraz z firmą , w której pracował.
- To jest Twoje! - powiedział mężczyzna i zapewne wyciągnął dłoń, by podać jej plan szkoły. Wyciągnęła swoją przed siebie, a kartka papieru wylądowała w jej uścisku. - Następnym razem uważaj ślepaku! - była przyzwyczajona to tego typu wyzwisk, ale on przecież nie wie, ze na prawdę jest niewidoma. Uśmiechnęła się krzywo i czekała, aż odejdzie. Jednak on stał dalej. Słyszała tylko jego cichy oddech i miarowy rytm bicia jego serca. - Zgubiłaś się? - zapytał nagle. Różowowłosa dziewczyna kiwnęła głową na co usłyszała westchniecie. - Która klasa? - kolejne pytanie. Jego głos był na prawdę ciepły, ale z odrobiną znudzenia i ironii.
- 1b mam zajęcia w sali 204. Mógłbyś mnie zaprowadzić, albo bynajmniej powiedzieć, gdzie się teraz znajdujemy?
- Masz tabliczkę przed sobą! - zimny pot oblał ją od głowy w dół i wywołał ciarki przechodzące po plecach. Panicznie myślała co wymyślić, jednak nic nie przychodziło jej do głowy poza jednym - ucieczka. Nie czekając dłużej zaczęła biec przed siebie. - Ej - gdzie się wybierasz! - słyszała jego krzyki, ale kiedy poczuła rześkie powietrze na policzkach zrozumiała, że wybiegła na dziedziniec. Usiadła na jednej z wielu ławek, na którą bez problemu trafiła dzięki mapie i zaczęła myśleć.
- Wagarowiczka! - usłyszała nagle, ale nie zmierzała tym razem uciekać. Chciała, żeby ktoś zaprowadził ja do sali 204, aby mogła w spokoju poznać swoich rówieśników i w końcu się czegoś nauczyć. - Z której klasy jesteś? Imię i nazwisko! - donośny głos nauczyciela rozległ się po otoczeniu.
W końcu z 20 minutowym spóźnieniem dotarła do sali 204. Jakie było jej wielkie zdziwienie, kiedy zamiast ciszy lub szeptów usłyszała totalny harmider. Wszyscy krzyczeli, śmiali się, dało się również słyszeć piski dziewczyn. W jednej chwili chciała zatkać uszy, ale krzyk nauczyciela, który ja przyprowadził zapanował nad towarzystwem.
- Spokój! Gdzie jest Kakashi?- zapytał, a po klasie przeszły ciche pomruki. - Niech ja go tylko znajdę! - stojąc w progu przez kilka sekund postanowiła wejść do klasy. Liczyła kroki, tak, a by nikt tego nie zauważył.
- Jesteś nowa? - nagle przed nią pojawił się jakiś gości i pomylił ja w liczeniu. Czy wszystko tego dnia musi nie iść po jej myśli? Zdruzgotana wyminęła mężczyznę i w końcu zasiadła w swojej ławce. Teraz mogą ją oblegać.
- Nazywam się Hinata Hyuga! - usłyszała tuż obok siebie nieśmiały głosik dziewczyny, która się lekko speszyła, kiedy niewidoma przeniosła na nią swój wzrok.
- Sakura Haruno! - uśmiechnęła się i zaczęła rozmawiać z dziewczyną, która na prawdę była dobra rozmówczynią. Gadałyby dalej gdyby nie trzask drzwiami, pięć kroków i uderzenie czegoś ciężkiego o stół.
- Witajcie dzieciaki. Dzisiaj jak zwykle zaczynamy lekcje od... A to kto? - wiedziała, że zwrócił się do niej, bo poczuła 34 spojrzenia na sobie. - Młoda damo. Podejdź na środek i przedstaw się nam wszystkim! Pomóc Ci? - zapytał. Czyli był poinformowany o jej kalectwie, ale Sakura tylko pokręciła głową i sama ruszyła w wyznaczone miejsce.
Po serii pytań ze strony rówieśników rozpoczęła się przerwa. Na każdej innej lekcji i przerwie, była wręcz oblegana przez wszystkich. Musiała odpowiadać na ich pytania, ale cały czas czuła obecność Hinaty przy sobie. Na prawdę bardzo fajna dziewczyną. Czasami miała ochotę dotknąć jej twarzy i poprzez dotyk wyobrazić sobie jak ona wygląda, jednak jej tajemnica przed światem w tej szkole zabraniała jej tego. Musiała powstrzymywać swoje chęci i opanować swoje myśli. Musiała nauczyć się żyć na nowo po tym co stało się w Ameryce. Przez to opuściła rodzinę. Nie chodzi o szkole, chodzi o coś znaczniej brutalniejszego. Trzy miesiące temu została brutalnie zgwałcona przez swojego ojca, który po ostrej libacji z znajomymi postanowił się nią zabawić. Nie widziała go, ale cały czas czuła jego dotyk, słyszała jego sapanie i zapach jego perfum. Cały czas czuje w sobie jego palce, czuje jego pocałunki i smak śliny. Własny ojciec, nigdy nie pomyślałaby, ze własny ojciec uczyni jej taką krzywdę. Z zamyślenia wyrwało ją zderzenie z kimś na korytarzu. Szybko poprawiła spadające okulary i udała, ze patrzy na osobnika.
- Ponownie na mnie wpadasz! - usłyszała i przypomniał jej się gościu z rana. Chciała go wyminąć, ale poczuła jego dłoń na nadgarstku. Tym bardziej chciała się wyrwać. Nienawidzi mężczyzn, każdy ich dotyk pali ją i zapala czerwoną lampkę w głowie - uciekaj.- Spokojnie! Nic Ci nie zrobię! - jego głos w miarę ją uspokoił, ale nie przestawała być czujna.
- Czego chcesz? - zapytała poprawiając bluzę.
- Zastanawiam się dlaczego uciekłaś!
- Śpieszyłam się! - szybko znalazła wymówkę.
- Nie sądzę! - ten gościu grał jej już na nerwach. - Twoja twarz wyrażała co innego.
- Itachi! - gdzieś z dala dało się usłyszeć krzyki mężczyzny i szybkie kroki, najwidoczniej biegł. - Kisame powiedział, ze za godzinę zaczynamy!
- Deidara musisz zawsze mi przerywać? - zapytał z wyrzutem. Ten jakby go zignorował i spojrzał na różowowłosą.
- Dlaczego nosisz okulary w taką pogodę? - usłyszała i poczuła jak jej je ściąga. Przerażona zacisnęła oczy i spróbowała wyrwać mu przedmiot, jednak straciła go z zasięgu i pozostało jej tylko czekać, aż sam je zwróci. - Jesteś wampirem? - zapytał.
- Nie. Oddaj mi je! - warknęła spuszczając głowę. - Słyszysz! Oddaj!
- Są, aż takie ważne? Nie są jakiejś znanej marki, więc nie wiem dlaczego się tak o nie pieklisz! - wkurzona na maksa zamachnęła się i uderzyła przed siebie, jakie było jej zdziwienie, kiedy pod pięścią poczuła twardą kość policzkową jednego z mężczyzn.
- Powiedziałam! Oddawaj! - warknęła i wystawiła dłoń przed siebie. Zamiast tego usłyszała niepohamowany śmiech i ciche przekleństwa.
- Ale Ci dojebała, Stary! Aż się wywróciłeś! - kolejna salwa śmiechu rozległa się po korytarzu.
- Widzieliście! Ta nowa uderzyła Itachiego! - usłyszała jakieś szepty wokół. Widocznie gapie już zdążyli nadejść. A chciała pozostać w cieniu i się nie wyróżniać.
- Pożałujesz tego! - usłyszała wkurzony głos zapewne Itachiego, którego znokautowała. - A okularki sobie zatrzymam! Jak je chcesz to przyjdź na dach! - ostatnie zdanie szepnął jej na ucho i odszedł wraz z Deidarą.
- Sakura! - usłyszała zatroskany głos Hinaty, która zawiesiła jej się na ramieniu delikatnie tuląc. - Nic Ci nie jest? Ten okropny Uchiha nic Ci nie zrobił? - zadawała multum pytań, a Haruno była tak wściekła, ze nie była wstanie nic powiedzieć.
- Zaprowadź mnie na dach! - poprosiła. Z tego co wyczytała z planu szkoły dyrektorka nie zaznaczyła jej wejścia na dach.
- Ale tam nie wolno! -to teraz wie, dlaczego nie zaznaczyła jej tego punktu.
- Zaprowadź mnie tam tylko ,a potem sobie możesz pójść. Nie będę Cię narażać! - odparła i zacisnęła pieści.
Po piętnastu minutach doszła na schody prowadzące na dach. Hinata chciała iść z nią, ale odprawiła ją z kwitkiem i sama wspięła się po stopniach, aby z rozmachem otworzyć drzwi.
- Uchiha! - krzyknęła robiąc kilka kroków do przodu.
- A więc znasz już moje nazwisko! Jak uroczo! - usłyszała, że drzwi za nią zatrzaskują się, a zamek zazgrzytał. - Jednak ja wciąż nie znam Twojego! - cały czas miała spuszczoną głowę. Ślepotę dało się zauważyć. Oczy są blade i nieobecne, a źrenice nie reagują na światło, będąc cały czas w takiej samej pozycji.
- Oddaj mi okulary! - warknęła całkowicie ignorując jego wypowiedz. Po głosie mogła stwierdzić, gdzie się znajduje. liczbę kroków, wysokość na której stoi, ale na razie nie chciała do niego podchodzić.
- Podejdź do mnie! - zrobił trzy kroki w prawo, więc tam się skierowała, ale nie przewidziała, że się do niej zbliży. - Cały czas zastanawiałem się po co Ci okulary, ale teraz wiem. Jesteś ślepa! - odparł bez żadnych ceregieli.
-Nie jestem! - była przerażona, ze ktoś odkrył jej tajemnice. Nie chciała by ktokolwiek jej współczuł i litował się nad nią, chciała zaznać prawdziwego licealnego życia.
- Ile palców pokazuje? - to teraz ją miał. Potrafiła dostrzec oczami umysłu gdzie się znajduje, ale takiej zagadki nie była w stanie rozgryźć. - A więc mam racje!
- Dobrze Ci z tym? Teraz będziesz mnie nękał. Proszę bardzo. Mam to gdzieś! - wykrzyczała na głos i rzuciła się biegiem w jedną ze stron.
- Uważaj! - gdyby nie jego szybka interwencja wypadła by przez barierkę i roztrzaskała się na brukowanym dziedzińcu. Wylądowała razem z nim na ziemi, opierała się o jego tors i czuła przyjemny oddech na karku. Z tej chwili wyrwał ją obraz z przed kilku miesięcy. Szybko się wyrwała z jego uścisku i cofnęła o parę kroków, opadając na kolana.W tej chwili nie miała pojęcia jak się zachować. Z jednej strony jest dla niej chamski, a z drugiej ja ratuje, jednak w takiej sytuacji każdy by tak postąpił, więc nie zamierzała mu dziękować.
- Nawet nie podziękujesz? - poczuła się jakby czytał jej w myślach. Rozumie, że oczy są zwierciadłem duszy, ale nie jej.
- Mam Cię gdzieś! Oddaj mi tylko okulary!
- Oj nie ładnie. Co by się stało, gdyby cała szkoła dowiedziała się o Twoim małym sekreciku? - jego głos był tak bardzo przesiąknięty ironia, że, aż oczami widziała jego zwyrodniały uśmieszek. Pierwszy dzień szkoły i już ma takie problemy, a chciała, żyć w spokoju.
- Dziękuje! - warknęła przez zaciśnięte zęby. - Pasuje?
- Nie do końca. - już się bała jaki ma jeszcze w zanadrzu pomysł, ale to co usłyszała zbiło ją z tropu. - Jeżeli znajdziesz drzwi to dam Ci klucz, a jeśli je otworzysz nic nikomu nie powiem! - w umyśle zastanawiała się, czy to nie jest jakaś gra, ale chciała się stąd jak najszybciej wydostać, więc nie czekając dłużej wstała na równe nogi. Wyobraziła sobie jak może wyglądać to miejsce, odliczyła kroki od Itachiego, który za pewne siedział pod barierką.
- 7! - powiedziała i odwróciła się o 180 stopni idąc parę kroków do przodu i natrafiając na betonową ścianę. Szła wzdłuż niej i po chwili trafiła na drzwi, które oczywiście były zamknięte.- Po co to było?
- Chciałem sprawdzić, czy na prawdę jesteś ślepakiem, ale chyba tak! - nie podobało jej się, że mówił na nią "ślepak", ale bynajmniej się nad nią nie litował.
Będąc już daleko za murami szkoły wyciągnęła białą laskę i zaczęła nią badać teren. Idąc do przodu po piętnastu minutach drogi natrafiła na przystanek. Z głośnika wydobył się numer jej autobusu, więc w spokoju czekała na pojazd. Kiedy dotarła do małej stancji, którą wynajęła elektryczny zegar uprzedził ja, że jest już 16:30, czyli pora na przesłuchanie radia w poszukiwaniu odpowiedniej pracy.
- Cholera! Znowu nic! - przeklinała idąc do kuchni. Po drodze przewróciła się o mały stołek stojący na środku, od razu ustawiła go w miejscu, gdzie według niej powinien stać. Kładąc różne rzeczy, również zapamiętywała ich pozycje. Dzięki temu było jej łatwiej się poruszać i nie ryzykować siniakami. Zaparzyła sobie herbatę i usiadła na łóżku opierając się plecami o ścianę. Zastanawiała się, czy Itachi nic nikomu nie powie. Nie chciała by ktokolwiek wiedział, a już pierwszego dnia jej tajemnica się wydała. Czym zawiniła komukolwiek, zę coś takiego ja spotyka? Z rożnymi myślami zasnęła, ale ta noc nie miała należeć do najlepszych - koszmary.
***
Dotrwaliśmy do końca tego przecudownego opowiadania, którego wena złapała mnie podczas snu. Ah..jak pięknie. Nie wiem, czy wam się spodoba, nie wiem czy go polubicie, nie wiem, czy go w ogóle znajdziecie w tysiącach innych blogów o ItaSaku, ale mi się podoba i jestem zadowolona ze swojego dzieła. Chociaż, mogłabym dać więcej romantycznych momentów, ale z drugiej strony - to dopiero początek i nie zamierzam tego przesładzać tak na wstępie..Xd
Subskrybuj:
Posty (Atom)